Nasza strona internetowa wykorzystuje cookies (ciasteczka). Dowiedz się więcej o celu ich używania i zmianie ustawień cookies w przeglądarce. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

Spis treści

Miejsce to wyjątkowe. Trochę na uboczu, a jednak wszędzie stamtąd blisko. Niby w centrum, a już lokalnie praskie. W cieniu, ale świeci swoim blaskiem. Anděl.

Anděl, czyli Anioł, to dzielnica leżąca na południe od Malé Strany i będąca częścią dzielnicy Smíchov, na Pradze 5. Bardziej obrazowo, to ta część miasta, znajdująca się po zachodniej stronie ostatniego na południu miasta mostu (Palackého), przez który możemy (oficjalnie) przejść na piechotę. Od wschodu przylega do nabrzeża Wełtawy, a od zachodu do wzgórza Mrázovka, znanego m.in. z tunelu śródmiejskiego oraz linowej kolejki terenowej, zaczynającej się przy hotelu Mövenpick.
Mimo, że do ścisłego turystycznego centrum miasta jest stąd zupełnie niedaleko, to jest to już miejsce, gdzie można szukać ducha prawdziwej praskiej Pragi, nomen omen, trochę jak na Pradze w Warszawie. W poradniku Jak zwiedzać, wspominaliśmy o Vinohradech i Žižkovie, ale takim punktem startowym, może być też właśnie Anděl. A poniższą opowieść, potraktować można jako swego rodzaju suplement, a także przykład, jak praktycznie można wykorzystać informacje, o których piszemy w dziale Poradnik.
Zatem rozpoczynamy Operację Anioł.

Wszystkie drogi prowadzą ...



Zacznę trochę niechronologicznie, bo najpierw było wyszukiwanie noclegu, po tym gdy zachwycony służbowym noclegiem na wodzie, właśnie na Andělu, postanowiłem powtórzyć tę niewątpliwie przyjemną sytuację, tym razem z bliskimi. Do tego jednak dojdziemy później.
A więc upragniony piątek, wczesne popołudnie. Wyruszamy. Wcześniej jednak sprawdziłem jak tam "ścieżka", czy robót spowalniających ruch nie ma, gdzie obawiać się należy "misiaczków z suszareczką". Wszystko to TUTAJ. Nie wiem co prawda, jak działa wersja mobilna, ale przy okazji sprawdzę.
Jedziemy przez Kudowę Zdrój. Moim zdaniem jest to minimalnie szybsza trasa, choć bardziej ulubioną, jest ta przez Jakuszyce (droga powrotna przez Czeski Raj). Oczywiście opcji jest znacznie więcej. Można jechać niemal w linii prostej od Wrocławia przez Mieroszów czy Lubawkę, można, jak podpowiada często nawigacja, przez Zgorzelec, Frýdlant i Liberec, można nawet, jak i mi się zdarzyło, przez Drezno i Ústí nad Labem. Wszystkie te trasy to jednak około 4 godziny zgodnej z przepisami jazdy. Osobiście jednak polecam, o ile czas nam na to pozwala, zjechać z głównych dróg, autostrad i poznawać to czego zwykle w przewodnikach nie znajdziemy.
Przed granicą, na jednej z wielu stacji paliw w Kudowie decydujemy, że 10-dniową winietę autostradową kupimy jednak w polskim kantorze. Koszt 65 zł. Po stronie czeskiej, na stacji paliw czy w placówce pocztowej, byłoby to 310 koron, w gotówce, czyli ok 53 zł. Nie ma tragedii, a korony wolimy zachować na Pragę. Przydadzą się.
Ważna uwaga. Przy winietach krótkookresowych proszę sprawdzić czy poprawnie przedziurkowano datę (dzień, miesiąc) oraz poprawnie wpisać numer rejestracyjny na dwóch częściach winiety. Tej pozostałej po odklejeniu proszę nie wyrzucać, a zachować do ewentualnej kontroli. Z praktyki też wiem, że wypisywanie warto wykonać na postoju, bo niestety od lat, niezmiennie, powierzchnia winiety jest długopisooporna.

Karta czy/i gotówka

Dżentelmeni nie mówią o pieniądzach, ja jednak o nich wspomnę i to nie raz. Jadąc do Czech teoretycznie nie musimy wozić ze sobą gotówki, jednak choćby za winiety, czy w spożywczym w małej miejscowości, kartą nie zapłacimy. Ponieważ także na bankomat tam liczyć nie należy, warto zakupić korony w kantorze. Co do tego, czy to ma być ten położony bliżej czy dalej od granicy, nie mam zdania, natomiast pewny jestem, że w jednym z wrocławskich kantorów inny kurs był wyświetlany na tablicy, a inny został mi policzony w praktyce. To polecam uwadze. Po sprawdzeniu rachunków bankowych muszę stwierdzić, że przelicznik był podobny jak ten naliczany przy płatnościach kartą na miejscu, czyli ok 0,171 zł za koronę. Zaskakująco lepszy okazał się przelicznik przy wypłacaniu z bankomatu w Pradze, ok. 0,167 zł, niestety, bank pobrał trzyzłotową prowizję (zależne od konkretnego banku), ale i tak nie ma tragedii.
Zdecydowanie odradzam za to zakup koron w kantorach, których całe mnóstwo jest w centrum Pragi, trudno je przeoczyć. Nie dość, że kurs jet podawany z czeskiego punktu widzenia, czyli zamiast 0,171 zł jest 5,85 Kč, to to co jest wyświetlane ma się nijak do faktycznego przelicznika. Konkretny przykład z sobotniego wieczora, okolice Rynku Staromiejskiego, kurs wyświetlany znakomity, 6,02. Pokazuję 100 zł i proszę o informację ile za to dostanę koron. Powinno być ok 600, a miła pani proponuje 430. Drobna różnica. Moim zdanie warto też uważać na bankomaty nienależące do banków, które mają oddziały w Czechach (ČSOB, KB, Raiffeisen, itp.), choć tu potwierdzenia swoich przypuszczeń nie mam.

Trochę przepisów

Po tej drobnej dygresji (nie ostatniej) wracamy na drogę do Pragi. Wjeżdżając do Czech nie zapomnijmy, że tak jak i u nas musimy przez całą dobę używać świateł mijania (w ciągu dnia także dziennych). W okresie zimowym, a więc od 1 listopada do końca marca, powinniśmy mieć zamontowane opony zimowe, lub uniwersalne z odpowiednią dla tej pory roku homologacją. Poza tym odpowiednio wyposażona apteczka, kamizelka odblaskowa i komplet żarówek (nie dotycz tych wyładowczych i oczywiście LED). O tym wszystkim rzecz jasna można przeczytać TUTAJ. W terenie zabudowanym przez całą dobę obowiązuje ograniczenie do 50 km/h (o ile znaki inaczej nie stanowią), poza nim 90, a na autostradach i drogach szybkiego ruchu 130 km/h. Warto przestrzegać tych ustaleń, ponieważ czeska policja nie stosuje tak dużego jak u nas marginesu, czyli 50 to 60, a 90 to 110. Poza tym, z maszyną nie pogadasz, a na terenie tylko samej Pragi jest ok 130 (stu trzydziestu) punktów pomiaru prędkości, także tych odcinkowych. Warto zapoznać się z TYM tekstem.
Tankowanie w Czechach nie jest problemem, a koszt paliwa jest porównywalny, może tylko nieznacznie wyższy, ok 30 koron za litr czy benzyny 95 czy oleju napędowego. Na niektórych odcinkach autostrad, zwłaszcza tych nowo oddanych, przez kilkadziesiąt kilometrów można nie spotkać stacji paliw, zwykle jednak rezerwa wystarczy.
Jeszcze tak na wszelki wypadek. W Czechach działa międzynarodowy numer alarmowy 112. Straż pożarna to numer 150, Pogotowie 155, Policja 158, Straż Miejska 156.


Parkowanie

Dojechaliśmy do Pragi, cztery godziny z Wrocławia do centrum to nie taki zły czas, ale jak na 300 km, też rewelacji nie ma. Tylko ostatnie około 100 km przed Pragą, od Hradec Králové, jedziemy autostradą. O parkowaniu w Pradze pisaliśmy TUTAJ, teraz jednak opiszę jak to działa w praktyce. Konkretnie chodzi o poruszanie się, a raczej stanie w wyznaczonych zonach. Gdy dotrzemy do centrum w piątek i uda się nam znaleźć miejsce w pobliżu miejsca nocowania, to już od godziny 20 możemy parkować za darmo i to do godziny 8 w poniedziałek.

Taka jest reguła, a jak wiadomo od reguł są odstępstwa, zatem dokładnie przyjrzyjmy się co jest napisane na tablicy informacyjnej pod znakiem wyznaczającym odcinek parkowania. Na Andělu nie było z tym problemu, ale już w okolicach Zamku, za darmo można było stać tylko od północy do 8 rano, także w weekend. Zatrzymując się sprawdźmy czy na początku odcinka nie ma informacji o planowanym czyszczeniu ulicy, czy nie stanęliśmy poza liną wyznaczającą strefą, nawet jednym kołem oraz nie parkujmy w obrębie przejść dla pieszych. Jeszcze uwaga dotycząca organizacji ruchu w starszych dzielnicach miasta, także na Smíchovie. Znakomita większość uliczek jest tam jednokierunkowa, a przegapienie odpowiedniego skrzyżowania może skończyć się kolejnymi kilometrami kręcenia kierownicą. Nie wstydźmy się zatem skorzystać z nawigacji czy zapytać o drogę. Uff. Jeśli zatem zabezpieczyliśmy pojazd (jest taki zapis w przepisach) zapraszam do hotelu.

Nocleg

To był akurat nie hotel a apartament w świeżo odrestaurowanej kamienicy. Wszystkie z około 15 lokali, które się w niej mieściły, były wyremontowane i przystosowane pod wynajem, także długoterminowy. De facto były to zwykłe, w pełni wyposażone mieszkania i jest to często spotykany w Pradze sposób na przenocowanie turysty. Recepcji jako takiej nie było, a klucze odbieraliśmy od zarządcy, który z laptopem i terminalem płatniczym przywitał nas na miejscu. Pożegnać się już nie mieliśmy okazji - klucze zostawiłem na stole i zatrzasnąłem drzwi. To też norma. Oczywiście, Praga to niemal nieograniczone możliwości wyboru. Od tanich hosteli i akademików, przez prywatne kwatery, botele (to miałem na myśli pisząc o spaniu na wodzie), po pięciogwiazdkowe hotele, rezydencje i pałace.
Tanio jednak nie będzie. Oczywiście, dla wytrawnego turysty wystarczy kawałek dachu nad głową, ale już na rodzinny wyjazd warto wydać trochę więcej. I tu z pomocą przychodzą portale takie jak Trivago czy Booking.com, chociaż gdy planuję wyjazd poza Pragę czy inne duże miasta, korzystam z lokalnych stron, np. penziony.cz. Czasem za relatywnie nieduże pieniądz można zarezerwować bardzo przyzwoity nocleg. Niemal dwie pełne doby (piątek od 14 do niedzieli do 12) dla czterech osób, we wspomnianym apartamencie, w takiej a nie innej lokalizacji, to koszt niecałych 800 zł. Można pewnie jeszcze taniej w Last Minute, czy z dużo wcześniejszą rezerwacją.

Często jednak jest jak z Polskim Busem i biletem za złotówkę. Był jeden i tylko przez chwilę. Chciałem zarezerwować nocleg na/w botelu Admiral, który tak przypadł mi do gustu (bardziej za swoją inność, niż za wystrój), ceny były podane np. od 1300 koron za dwie noce dla dwóch osób, ale to co faktycznie było wolne kosztowało znacznie więcej. Pamiętajmy także o sezonowości cen. Zwykle podział jest na sezon, od kwietnia do października i tzw. przedsezon, okres jesienno zimowy z wyłączeniem okresy świąteczno-noworocznego. Ceny mogą się wtedy różnić nawet o 100%. Na ceny mogą także wpływać lokalne wydarzenia i np. w Brnie były to terminy dużych targów i wystaw.
Warto jeszcze wspomnieć o standardzie. Często, choć już coraz rzadziej, oznakowanie gwiazdkami jest dość relatywne. Wspomniany chwilę temu botel oferował przy swoich trzech gwiazdkach poziom, jaki spotykałem w niektórych tanich pensjonatach i kwaterach, a apartamenty na Andělu, dla odmiany, mogły by być ocenione na trzy do czterech gwiazdek.

Anděl by night

To wyjątkowe miejsce. Obok pięknie zdobionych kamienic, podobnych jak na Vinohradach, spotkać można przeszklone biurowce i galerie. Anděl to także kościoły, skwery i zachęcające do spaceru nabrzeża Wełtawy. Z poziomu wody miasto wygląda naprawdę inaczej. Jednak prawdziwy klimat tworzą tu ludzie, tłumnie (choć to tylko ułamek tych tłumów ze Starego Miasta czy Malé Strany) gromadzący się przy restauracjach, pubach, winiarniach, pivnicach (piwiarniach, piwnica to sklep, a sklep to obchod). Na obszarze o promieniu pół kilometra sąsiadują ze sobą amerykańskie sieci KFC, Mc, Fridays, restauracje z włoską, azjatycką czy meksykańską kuchnią, a naprzeciw nowoczesnej Postrzelonej Gęsi, wejść można do stylizowanej piwiarni Pilsnera.

Niektóre zaułki na pierwszy rzut oka nie zachęcają, ale to właśnie tam, podobnie jak na Žižkovie, odwiedzić można lokalne hospůdky, gdzie przy piwie mieszkańcy dzielnicy grają w karty, a 50 metrów od głównej "osi rozrywki", czyli ulic Nádražní i Štefánikovej, spotkać można całodobowy bar mleczny z dużą ilością gorzej sytuowanych mieszkańców, ale generalnie jest bezpiecznie. Obrazu dzielnicy dopełnia smichovski browar Staropramen i dworzec autobusowy Smíchov.
Anděl to także miejsce, gdzie można się wybrać na późnowieczorną kolację. Nie powinno być tu problemu z zamówieniem jedzenia nawet o godzinie 23, co może okazać się niewykonalne nawet w bardziej obleganych przez turystów dzielnicach. A trzeba przyznać, że wieczorem dzielnica ta wygląda chyba najkorzystniej. Tu czuć że miasto żyje.

Poruszanie się po mieście

Smíchov jest dzielnicą świetnie skomunikowaną nie tylko z innymi częściami Pragi, ale i z miejscowościami poza nią. Znajduje się tu dworzec kolejowy (Smíchovské nádraží), dworzec autobusowy, także dla linii podmiejskich, stacja metra Anděl oraz linie tramwajowe. I to tramwajem rozpoczęliśmy naszą przejażdżkę i spacer po Pradze.
Stolicę Czech możemy zwiedzać na wiele sposobów. O ile jesteśmy zaprawieni w chodzeniu i mamy więcej czasu, to niewątpliwie spacer per pedes będzie tym co przyniesie nam najwięcej wrażeń, ale czai się tu pułapka, bo w gęstej zabudowie kilometry lecą niepostrzeżenie, a Praga to naprawdę rozległe miasto. Na drugim "biegunie" jest podziwianie miasta spoza okien tramwajów i ma to także sens, bo to bodajże najbardziej rozbudowana taka sieć w Europie. Osobiście polecam układ mieszany, czyli korzystanie z komunikacji tylko w celu szybkiego przemieszczenia się pomiędzy konkretnymi lokalizacjami, o czym także za chwilę.

W ramach Praskiego Transportu Zintegrowanego, na jednym bilecie możemy podróżować autobusem, metrem, tramwajem, terenową koleją linową (funikular), a także koleją aglomeracyjną oraz promem. Podstawowy bilet półgodzinny, uprawniający do jazdy na terenie Pragi, kosztuje 24 korony, 90-minutowy 32 korony, 24-godzinny 110 koron (ten polecam najbardziej i taki właśnie zakupiliśmy), a 3-dniowy 310 koron. Tylko ten ostatni nie ma opcji ulgowej/dla dzieci, która kosztuje dokładnie połowę wspomnianych kwot. Kupić je można za gotówkę w kioskach (trafika) czy biletomatach. Te ostatnie są już dostępne także w wersji z możliwością płatności kartą i zobaczyć je można m.in. na każdej stacji metra.


Praga w 24 godziny

Ponieważ do Pragi przyjechałem z osobami, które jej nie znają wcale, lub tylko pobieżnie, zdecydowałem, zgodnie z własną filozofią i doświadczeniem, pokazać im tylko część zabytków i trochę miejsc budujących klimat - coś dla ducha, ale i dla ciała. Taka wersja, bez pośpiechu, elastycznie, by nie zmęczyć, możliwa jest jednak tylko wtedy, gdy planujemy przynajmniej jeden nocleg. Wersji jednodniowych nie polecam. 
Wróćmy więc jeszcze na Anděl. Z przystanku przy ulicy granicy Nádražní, tramwajem (linia 12 lub 20) pojechaliśmy na Malou Stranę i wysiedliśmy na przystanku Újezd. To tu znajduje się stacja kolejki linowej na Petřín, o której historii pisaliśmy m.in. TUTAJ. Ma tu swój początek tzw. Mur głodowy, a charakterystycznym punktem jest także pomnik/schody poświęcony pamięci ofiar ustroju totalitarnego.

Możliwość wjazdu na wzgórze to swego rodzaju bonus, bo znacząca różnica poziomów może już na początku zniechęcić, a byłaby to szkoda. Po wjechaniu na wzgórze, na którym akurat trwała modernizacja nawierzchni, udaliśmy się w stronę praskiej wieży Eiffla, jak się ją czasem nazywa. Widok z niej zdecydowanie wart jest pokonania niemal 300 schodów. Samo wzgórze to także m.in. ogrody różane, obserwatorium astronomiczne, gabinet luster, klimatyczny Park Kińskich. My jednak poszliśmy dalej, ogrodami nad klasztorem na praskim Strahowie w stronę zamku. O dwunastej miała rozpocząć się uroczysta zmiana warty. Zanim jednak, to warto przysiąść przy kawie i ciastku, w jednej z licznych na Hradczanach kafejek. Po drodze jeszcze tyle do zobaczenia.
Kilka refleksyjnych słów o Zamku. Niestety, takie mamy czasy, że musimy obawiać się o nasze bezpieczeństwo, albo raczej brać pod uwagę, że coś mu może zagrozić. Stad także w Pradze widać pewne działania, mające na celu jego ochronę. Przykładem tego jest np. konieczność przejścia przez kontrolę bezpieczeństwa, przy wejściu na Zamek. Powoduje to ogromne kolejki i utrudnienia w swobodnym poruszaniu się w jego obrębie. Tym bardziej to odczułem, bo zwykle unikam tej części miasta w środku dnia. Mimo, że sezon dopiero się zaczyna, tłumy turystów były już znaczne.



Nic to. Po odstaniu 15 minut w kolejce (już po obejrzeniu zmiany warty), dość szybko przeszliśmy wzdłuż dłuższej osi Hradu, podziwiając wielkanocny jarmark i odwiedzając winnicę św. Wacława. Jako, że zbliżała się pora obiadowa, postanowiłem wykonać swego rodzaju skok w przestrzeni i metrem, ze stacji Malostranská (linia A, zielona), w przeciągu 10 minut przenieśliśmy się w inny klimat.
Metro to naprawdę wyjątkowy wynalazek. Praskie trzy linie metra (ruszają prace nad czwartą) + sieć tramwajowa + autobusy zapewniają wyjątkowy komfort podróżowania po mieście. W Pradze naprawdę samochód nie jest potrzebny. Podobny manewr wykonaliśmy w przypadku powrotu do apartamentu, na poobiednią siestę. Metrem na stację Mustek, tam przesiadka na linię żółtą B i w kilka minut znowu byliśmy na Andělu. Wieczorem sytuacja się powtórzyła, gdy wracaliśmy z wieczornego spaceru od Malej Strany, przez Most Karola, Rynek Staromiejski, do Placu Wacława.

Głodny to zły

We wspomniane wyżej 10 minut przejechaliśmy na przeciwległy kraniec doliny Wełtawy, na moje ulubione Vinohrady. Wychodząc ze stacji Jiřího z Poděbrad od razu w oczy rzucił się nam kościół Najświętszego Serca Pana, o którym pisaliśmy także TUTAJ. Także zauważalny był tu spokój i cisza, których na Hradczanach nie uświadczyliśmy. Jako że głód już zaczynał doskwierać, jeszcze tylko szybko rzuciliśmy okiem na Vysílač Žižkov i weszliśmy do pierwszej napotkanej restauracji. Trefa do černého, czyli strzał w dziesiątkę. Piwiarnia i restauracja Pivnice U Sadu to wyjątkowe miejsce, z własnym piwem i wyborną kuchnią.
Przy tej okazji podzielę się spostrzeżeniami dotyczących praskiej gastronomii a w zasadzie kilkoma uwagami. Jak już pisałem we fragmencie Anděl by night, to  kosmopolityczne miasto oferuje w zasadzie wszystko czego by mógł sobie życzyć turysta smakosz. Sporo jednak restauracji korzysta z koniunktury i nastawionych jest na "szybkiego" klienta, najlepiej z pustym brzuchem i pełnym portfelem. Pisaliśmy o tym TUTAJ. Wysokie ceny najczęściej nie są wprost powiązane z jakością dania, a raczej z lokalizacją restauracji. Szybki przykład. Kawa na Hradczanach ok. 100 koron, kawa Vinohrady 45. Kufel Pilsnera na Andělu, w lokalnej hospůdce 33 korony, przy głównym ciągu komunikacyjnym 45 koron, na Rynku Staromiejskim 120 koron. Stek z polędwicy z zapiekanym kozim serem na Vinohradach to koszt ok. 250 koron, zwykły stek wołowy w "botelowej" restauracji na wysoki połysk już 500 koron. Menu południowe/obiadowe w restauracji na osiedlu, zupa + gulasz z knedlami, to ok. 100 koron.

Niezależnie jednak od miejsca w którym postanowiliśmy zjeść posiłek, nie zapomnijmy o napiwku (w przypadku braku gotówki można o to poprosić przy płaceniu kartą), wspominaliśmy o tym także TUTAJ. Jak pokazują ostatnie statystyki, mimo, że branża turystyczna od lat się rozwija, to pracownicy związani z nią oraz z gastronomią są niestety najsłabiej wynagradzani.

A na następnej stronie zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć.


Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież