Południowe Morawy to jedna z najpiękniejszych destynacji w Republice, a by tego było mało, to także położony najbliżej Polski duży region winiarski.
Republika Czeska, mimo że niezbyt duża powierzchniowo, ma bardzo wyraźny podział na regiony: Czechy, Morawy i Śląsk + Praga, jako osobny twór. Nie jest to tylko podział geograficzny i administracyjny, ale także kulturowy a nawet mentalny. Osobiście twierdzę, że im dalej na wschód Republiki tym bardziej ludzie są otwarci i przyjaźni. Ponad to, Morawiacy są bardzo dumni i cenią własną tożsamość i odrębność.
Morawy (po czesku ta Morava), rozciągnięte od granic z Polską do granicy z Austrią i Słowacją na wschodzie, to drugi pod względem wielkości region, ze stolicą w Brnie, chociaż uznaje się, że ze względu na położenie jest ono bardziej głównym miastem Moraw Południowych. Środkowa część powiązana jest z Ołomuńcem. Wschodnie Morawy to Zlin a północna ich część obejmuje obszar od Jesenikow po Śląsk i Ostrawę.
Południowe Morawy, szczególnie wschodnia ich cześć, to obok Pragi i części południowych Czech z Czeskim Krumlovem i Czeskimi Budziejowicami miejsce, w którym zagęszczenie atrakcji turystycznych jest największe w Republice a może nawet w Europie.
Podobnie jak w przypadku tekstu traktującego o praskiej dzielnicy Anioł, zaproponujemy konkretną trasę, przeplatając opisy miejsc z praktycznymi informacjami dotyczącymi regionu. To oczywiście tylko jedna z wielu możliwych opcji zwiedzania.
Dojazd
Mimo, że transport publiczny, a więc kolej i komunikacja autobusowa w Czechach, mogą uchodzić za wzór, a do Brna można dojechać z Polski pociągiem, to jednak dojazd samochodem na miejsce będzie zdecydowanie najszybszy. Z Wrocławia taka podroż na południe od Brna trwa około 4 godzin, ze Śląska, cały czas autostradą, jeszcze szybciej. O ile nie mamy ulubionej trasy to warto zdać się na nawigację, chociaż np. ustawiona na "najszybsza trasa" zamiast prowadzić z Wrocławia prosto na południe (przez Kłodzko, Międzylesie, Svitavy lub Mohelnice), proponuje drogę dookoła, właśnie przez Śląsk. Oczywiście korzystanie z autostrad oraz dróg szybkiego ruchu w Czechach (u nas na A4 także) jest płatne. Szczegóły można znaleźć TUTAJ. O innych, ważnych zasadach korzystania z dróg w Czechach można przeczytać TUTAJ.
Pieniądze i noclegi
Tak jak już pisaliśmy m.in. TUTAJ, jadąc do Czech warto mieć ze sobą choć trochę gotówki w koronach. W przypadku Moraw należy mieć jej raczej więcej niż mniej. Poza Brnem i kilkoma większymi miejscowościami jak Znojmo, Mikulov, Lednice, Valtice, Břeclav czy Hodonin, bankomatu raczej nie uświadczymy, a i płatność kartą będzie możliwa także tylko gdzie niegdzie. Zresztą ciężko oczekiwać, żebyśmy przy wędrowaniu po wioskach, winnicach, piwniczkach, degustując lokalne bogactwa, mieli machać plastikowym pieniądzem.
Także jeśli chodzi o noclegi, warto raczej odejść od popularnych, dużych serwisów typu booking com czy trivago, które wskazują raczej lokalizacje w większych miastach, a wyszukiwać je i rezerwować za pośrednictwem czeskich serwisów, np. penziony.cz, hotely.cz, levneubytovani, lub bezpośrednio na stronach gmin czy regionów. Oczywiście, można spróbować także bliższych przyrody kempingów, lub, jakże romantycznie, przyjechać w ciemno i np. nająć się do pracy w winiarni, w zamian za wikt i opierunek.
Podróżowanie na miejscu
Jak pisaliśmy już m.in. TUTAJ, południowe Morawy poprzecinane są siecią ścieżek rowerowych i jest to jeden z ciekawszych sposobów na zwiedzanie. Obok lokalnej komunikacji autobusowej i kolejowej jest to poważna alternatywa dla samochodu. Oczywiście, na dłuższych trasach i po wizycie w piwniczce pełnej wina, warto skorzystać z transportu publicznego. TUTAJ, na stronie Zintegorwanego Systemu Komunikacyjnego Południowych Moraw, można znaleźć wyszukiwarkę i interaktywną mapę połączeń. Jedną z opcji poruszania się pomiędzy winiarniami będzie także cyklo-wino-bus.
Planując wyjazd pamiętajmy także o datach czeskich świąt - lista na rok 2018 TUTAJ.
Na następnej stronie podpowiemy dokąd skierować swoje kroki na Morawach.
Ponieważ jeden weekend, nawet ten najdłuższy, to mało, by móc zobaczyć wszystko to co oferują Morawy, powinniśmy wcześniej choćby tylko nakreślić rejon naszych zainteresowań. Bo wystarczy tylko przekroczyć granicę, by... Zresztą proszę przeczytać TUTAJ, o tym co chce nam zaoferować Kraj (województwo) Ołomuniecki. Przyjmijmy jednak, że jedziemy dalej na południe i przejeżdżamy przez Morawski Kras, a TAM... No nic, spróbujmy dotrzeć chociaż do Brna.
Być jak Robert Makłowicz
By nie wyłamywać symbolicznie już otwartych drzwi, można skorzystać z gotowca w postaci np. programów Roberta Makłowicza, przygotowywanych jeszcze dla TVP. Jeden z nich, dotyczący południa Moraw, można streścić tak, jak to uczynili producenci: "Południowe Morawy to region, w którym piwa nie brak, ale napojem nr 1 jest tam wino. Dlatego też ostatni kufel, w towarzystwie octowego utopenca i sera hermelin w oleju, Robert wypija w Brnie, w miejskim browarze pod twierdzą Špilberk. Potem zajmuje się już tylko winem. Odwiedza winnice Mikulova i piwnice tamtejszego zamku z jedną z największych beczek świata. W valtickim Salonie Win Republiki Czeskiej prezentuje typowy miejscowy szczep Frankovka Modra, a w Velkich Pavlovicach przypomina historię szczepu Andre, stworzonego właśnie na Morawach. Rzut oka na zabytki Lednic i Znojma, a na deser wyjątkowy gulasz w wyjątkowym miejscu." Wszystkie części dotyczące Moraw można znaleźć TUTAJ.
Potęga UNESCO
Tak zatytułowany jest nasz artykuł, w którym wylistowaliśmy czeskie perły architektury, wpisane na listę zabytków UNESCO. Tak się składa, że wiele pozycji znajduje się właśnie na Morawach. Dotyczy to także zabytków kultury niematerialnej oraz atrakcji będących pretendentami do znalezienia się na tej zaszczytnej liście. Oto one:
Olomouc – Ołomuniec idąc za europejskim przykładem budowania słupów morowych, też zafundował sobie taki w pierwszej połowie XVIII wieku. Choć wzorowany na stojącym na Piazza Santa Maria Maggiore w Rzymie i zbudowany pod koniec okresu „mody” na słupy morowe, okazał się być niedościgniony pod względem bogactwa formy.
Kroměříž - samo w sobie bardzo sympatyczne miasto zasłynęło jednak w świecie z powodu wyjątkowej urody zamku i ogrodu arcybiskupiego. Nic dodać nic ująć.
Brno i willa Tugendhat – willa była dziełem Ludwiga Miese van der Rohe i powstała w latach 1929-30 na zlecenie rodziny Tugendhat. Do dziś zaskakuje rozmachem, formą i zastosowanymi rozwiązaniami. Uratowana od zniszczenia i wyremontowana na początku lat osiemdziesiątych została wpisana na listę UNESCO w roku 2001.
Lednicko-valtický areál – południowe Morawy mają swój niezapomniany urok, ale byłyby niczym bez wina i zespołu pałacowo-parkowego Lednice-Valtice. Szczególnie polecamy ścieżkę dydaktyczną po kompleksie połączoną z degustacją wybornego morawskiego wina. Prosto z winiarni :)
Jeśli chodzi o zabytki niematerialnego, światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. to Morawy rozsławiło Slovácko, nie Słowacja (Slovensko). To tu do dziś dnia tańczy się Verbuňk, a roku 2011 rozsławiła ten region kolejna tradycja jaką jest Jazda Królów. Szerzej pisaliśmy o niej TUTAJ.
A na wpis na listę czekają m.in.:
Gród w Mikulczycach pochodzi z IX w. i jest unikatową pamiątką z okresu Państwa Wielkomorawskiego. O wpis do rejestru zabytków będzie zabiegał w tandemie z kościołem św. Małgorzaty Antiocheńskiej (Margity Antiochijské) z pobliskich słowackich Kopčan, jako zabytek Wielkich Moraw.
Hotel i nadajnik telewizyjny na górze Ještěd został zbudowany w roku 1966 na miejscu spalonego schroniska. Jego bryła, projektu Karla Hubáčka, w wyjątkowy sposób dopełnia sylwetkę góry.
Pięknie zdobione i znakomicie zachowane renesansowe domy w Slavonicích powodują, że miasto słusznie nazywane jest renesansowa perłą Czech, a w tym roku zostały wybrane Historycznym Miastem Roku.
Papiernia-muzeum w Velkých Losinách powstała pod koniec XVI w. i jest jednym z najstarszych obiektów tego typu w Europie. Do dnia dzisiejszego czerpany jest tu ręcznie papier, wykonywany m.in. z lnu i bawełny. Na listę oczekujących wpisano także uzdrowisko Luhačovice.
A na kolejnej stronie opiszemy jak to zorganizowaliśmy w przedłużony, majowy weekend.
Jest jeszcze jedna ściągawka, o której jednak chciałem wspomnieć w części związanej z morawskim klimatem, takim który mnie tam przyciąga. Tu będzie, podobnie jak w tekście o zwiedzaniu Pragi, bardziej subiektywnie. Chodzi o film Młode wino, w oryginale Bobule. Fabuła jak fabuła, ale rzeczywiście przyjazd na Morawy powoduje, że automatycznie wrzucam na luz, a krajobrazy i ludzie których spotykam pozwalają spojrzeć na życie z dystansu. I rzeczywiście, tak jak w filmie, mają swój język (ten wyraźny podział w małych Czechach jest też zaskakujący) i nie lubią Prażaków. Nie jest to miejsce jak Praga, tętniące wielkomiejskim życiem, kosmopolityczne, choć przecież i w Brnie, Mikulovie, Znojmie, Lednice i Valticach turystów jest wielu, jednak w naturalny sposób człowiek się tu wycisza. Kto jeszcze tego nie poczuł, na pewno poczuje, gdy wraz z pierwszą lampką wina, wypitą w piwniczce lub winnicy, w jego krwioobiegu zapanuje spokój. Tak przy okazji, to niespokojne młode wino, z polskiego tytułu filmu, to burczak, którego fenomen pokrótce opisaliśmy TUTAJ. Młodym winem jest de facto dopiero morawskie beaujoalis czyli wino Svatomartinské. Natomiast bobule z oryginalnego tytułu to po prostu pojedyncze winne grona.
A teraz ad rem. By nie musieć wybierać, pomiędzy być a mieć, pomiędzy architekturą, historią, kuchnią i winem, na bazę wypadową wybrałem niewielką miejscowość Hlohovec, leżącą dokładnie w pół drogi pomiędzy Lednicemi a Valticemi. I tu i tu można było dojść w ciągu kilkudziesięciu minut na piechotę, czy to kompleks pałacowy i niesamowity park, czy najlepsze wina Republiki. Blisko stąd na Palavę i do Pavlova, blisko do Mikulova, blisko na Słowację i do Austrii. Na piechotę, na rowerze, autobusem, samochodem. Ale to naj, czaiło się jednak tuż za rogiem.
Winnice są tu wszędzie, jak u nas rzepak. Piwniczki są też w każdej miejscowości, ale ideał osiągamy dopiero wtedy, gdy spotkamy zarządzającego tymi włościami winiarza. Często te włości to zaledwie kilkadziesiąt arów ziemi, ale paradoksalnie i mniejsza winnica, tym większa pasja. Można brylować na bankiecie i wśród regałów z winem w dyskoncie, jednak prawdziwa wiedza jest dopiero tam gdzie ono powstaje. Wystarczy wyjść za płot posesji i zagadać. Jak już wspominałem, ludzie są tu z reguły bardziej otwarci i życzliwi. Po kwadransie pogawędki miałem już w kieliszku próbkę wina, zaczerpniętego prosto z beczki za pomocą klasycznego szklanego hevera. Nie było to jednak "zwykłe" wino, które można kupić w sklepach (sklep po czesku to piwnica, a pivnice to piwiarnia, a sklep to obchod). Chodziło o odmianę winogron, tzw. Chorvat, która nie jest wpisana do Krajowej Księgi Odmian (Czesi traktują winiarstwo bardzo poważnie), zatem trunek z niej powstały nie może trafić na półki, nawet jeśli jest naprawdę wyjątkowy. Trzeba jednak przyznać, że co winiarz, to i wino, nawet jeśli odmiana jest ta sama, zatem trudno powiedzieć, że spróbowałem już wszystkiego.
Zwieńczeniem przyjemnej pogawędki, okraszonej degustacją kilku różnych rodzajów wina (okazało się potem że i wieczoru), był kieliszek palenky, czyli spolszczając bimbru, choć de facto była to lokalna brandy, bo destylowana z zacieru z winogron. Miałem okazję próbować różnych lokalnych destylatów, z różnych owoców, jednak to był majstersztyk, z którymi nie mogły się równać markowe koniaki kilkaset zł za butelkę. Swoją drogą, destylaty na Morawach są niezwykle popularne i mimo że nie można ich oficjalnie nabyć, to w każdym gospodarstwie, można je spotkać. Oficjalnie na głowę można wyprodukować 30 litrów tego napoju. Jego wielką zaletą jest także to, że nawet gdy przeholujemy, to rano zamiast tradycyjnego "kapcia" czujemy w ustach posmak owoców, z których był powstał.
I jeszcze słowo o samym winie. Mimo, że traktuje się je jako napój Bogów, stawia wyżej niż piwo czy wódkę, nie powinno nas ono usztywniać. I co z tego, że nieco wcześniej napisałem, że jego produkcja traktowana jest poważnie? Jego spożywanie nie jest obwarowane, zwłaszcza na południu Moraw, gdzie naprawdę czuć klimat śródziemnomorski, nadzwyczajnymi zasadami. Można je pić z kieliszków, z butelek, rozcieńczać wodą, ba, nawet tankować do pięciolitrowych "PETów" i nieść na grilla czy ognisko. Przyjedźmy na Morawy choćby na dwa dni, przyjrzyjmy się mieszkańcom, krainie, poczujmy ten klimat, a zapewniam, że tak jak i bohatera Młodego Wina, wielkomiejski rytm życia przestanie nas ekscytować.
Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć.
Hlohovec